Akupunktura, czyli nie taka igłą straszna…

akupunktura

Akupunktura to „szamańska” metoda leczenia? Nic z tych rzeczy!

Samo słowo pochodzi z języka łacińskiego, będąc połączeniem słów acus, czyli igła oraz punctum – kłuć. Stosowano ją już kilka tysięcy lat temu w Chinach. Od lat siedemdziesiątych XX wieku przeżywa renesans – i to za sprawą Amerykanów, zainteresowanych tradycyjnymi metodami chińskiej medycyny naturalnej.

Według Światowej Organizacji Zdrowia głównymi wskazaniami do stosowania akupunktury są m.in: zapalenia dróg oddechowych, choroby oczu, takie jak jaskra czy zapalenie spojówek , choroba wieńcowa i nadciśnieniowa, bóle głowy, migrena, niedowłady po udarze mózgu i wiele innych, w sumie 200 przypadków.

Co warto wiedzieć o tym sposobie leczenia? Akupunktura polega na nakłuwaniu, na głębokość 8-12mm, za pomocą specjalnych igieł określonych aktywnych biologicznie punktów na skórze człowieka. Wyzwala to, za pośrednictwem układu nerwowego i odpornościowego, różnorodne, specjalnie ukierunkowane, mechanizmy fizjologiczne. Na koniec, gdy już stan równowagi energetycznej organizmu zostaje przywrócony, igły wypadają same.

Jednak nie każdy powinien korzystać z akupunktury. Są to osoby cierpiące na hemofilię, chorobę zakaźną (np. gruźlicę czy żółtaczkę), nowotworową lub psychiczną. Odradza się je również kobietom podczas miesiączkowania oraz w ciąży, chociaż w momencie samego porodu akupunktura jest stosowana do zmniejszenia bólu i przyspieszania narodzin dziecka,

Część zabiegów akupunktury jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia.